Większość dzieci lubi być noszone w chuście. Uwielbiam moment na konsultacji kiedy zestresowana mama mota malucha w swoje pierwsze wiązanie, dzieci często wtedy płaczą lub marudzą, a kiedy umordowany rodzic w końcu zawiąże węzeł, niemowlę nagle uspokaja się, zamyka oczy i odpływa w błogi sen. Czasem trzeba trochę pobujać, ale bywają i takie miłujące szmatkę chuścioszki, że zasypiają jeszcze w trakcie wiązania.

Zdarzają się również maluchy, które mimo szczerych chęci rodziców „nie chcą” być noszone w chuście. Po zamotaniu płaczą, prężą się, wiją, a rodzic ma wrażenie, jakby dziecko z całych sił próbowało dać mu do zrozumienia, że nie lubi tego długiego kawałka materiału.

doradca noszenia chustowy Nowy Sącz Malec Tuli
Moje pierwsze wiązanie. Chusta była związana niedostatecznie mocno. Do tego ja też się stresowałam. Jak widać, Karolkowi niezbyt się podobało.

Co możemy zrobić, aby zaradzić temu problemowi?

    • Sprawdzić jakość wiązania. Jeśli nie jesteśmy pewni, czy dziecko jest zawiązane prawidłowo, najlepiej umówić się z doradcą chustowym, a jeśli takiego nie ma w pobliżu, to chociaż z jakąś inna dobrą duszą, która mota swoje pociechy i może pokazać jak wiązać dziecko na żywo. Prawidłowo zawiązana chusta musi być mocno dociągnięta, by odciążyć kręgosłup malucha i noszącego, i poprzez to dać dziecku poczucie bezpieczeństwa. Bez porządnego dociągnięcia dziecko w chuście będzie „latać” na boki, niemożliwe będzie nadanie mu fizjologicznej pozycji, a niemowlę zamiast odprężyć się, będzie walczyć z wyprostem swojego kręgosłupa i grawitacją. Po zawiązaniu chusty kręgosłup dziecka – patrząc z boku – powinien być zaokrąglony (w literkę „C” u najmniejszych, w literkę „J” u niemowląt, które trzymają główkę), kolanka zawsze umiejscowione wyżej niż pupa. Taką pozycję uzyskujemy dzięki dobrze zawiniętej miednicy. Patrząc z przodu, nóżki układają się w literkę „M”, a odwiedzenie w stawach biodrowych (czyli „rozkrok”) powinno być dopasowane do wieku i rozwoju dziecka – mniejsze u maluszków, większe u starszych niemowląt. Więcej o pozycji dziecka napiszę w innym wpisie, bo to temat rzeka.
    • Bujać się, ruszać podczas wiązania. Mało które dziecko lubi bezruch. Można na chwilę zastopować motanie chusty, by uspokoić maluszka i po chwili kontynuować wiązanie. Inne dzieci są niecierpliwe i wymagają, by jak najszybciej skończyć motanie, bo inaczej za żadne skarby się nie wyciszą. Wtedy rozwiązaniem jest kołysanie podczas motania i zawiązanie chusty jak najsprawniej, następnie uspokojenie dziecka i poprawienie jakości wiązania, gdy poczujemy, że dziecko się odprężyło i pozwoli nam gmerać przy chuście.
    • Jeśli uczymy się wiązać chustę na starszym niemowlaku (powiedzmy, od około 5 miesiąca życia w górę) i dziecko denerwuje się samym momentem motania, to warto dzieciątku dać do ręki zabawkę, gryzaczek – coś, czym będzie mogło się zająć na tę chwilę. My zaś zyskamy czas, dzięki któremu bez stresu dokończymy wiązanie.
    • Opanować emocje, starać się być spokojnym. Nasz stres dziecko „wchłania jak gąbka”, niemowlę uspokoi się dopiero gdy poczuje, że mama też jest odprężona. Jej ciało wysyła wtedy dziecku informację „Wszystko jest w porządku, możesz się poczuć bezpiecznie”.
    • Poznać dziecko – jego temperament, preferencje i potrzeby.
      Niektóre dzieci nie chcą być w ogóle noszone po domu, za to lubią być noszone na zewnątrz (na spacerze).Niektóre dzieci nie lubią statyczności, chcą czuć kołysanie, więc mama musi się ruszać, żeby dziecko chciało być w chuście. Mycie naczyń dla tego typu dzieci jest nudne, za to odkurzanie czy zamiatanie to już bardzo interesująca czynność :).Niektóre dzieci lubią być w chuście tylko, jak czuwają, inne za to na odwrót – lubią zamotane zasypiać i drzemać, ale za to nie chcą w niej przebywać, kiedy są aktywne (bo np. wolą leżeć na plecach albo brzuszku, ćwiczyć przewroty, itp.).Niektóre dzieci wolą ciumkać pierś mamy niż być w chuście 🙂. Mają tak mocny odruch ssania, że do około 3 miesiąca mama może mieć problem z noszeniem malucha z przodu, bo za mocno pachnie mu mlekiem. Za to wtedy ojcowie mają możliwość skorzystać z niesamowitej bliskości, jaką daje niepozorna szmatka.
    • Maluchowi może być za gorąco. Pamiętajmy, że chusta to dodatkowa warstwa materiału i trzeba niemowlę odpowiednio ubrać. Polecam co jakiś czas dotykać karku dziecka i w ten sposób sprawdzać jego komfort termiczny – przy odpowiedniej temperaturze kark jest delikatnie ciepły. Spocony, gorący lub zimny świadczy o dyskomforcie malucha.
    • Zastanowić się, czy dziecko nie przechodzi aktualnie skoku rozwojowego, kryzysu laktacyjnego, albo jakiejś innej „przypadłości”. Wtedy maluch okresowo może nie chcieć być noszony w chuście (albo na odwrót, pragnąć być w nią otulony cały czas).
    • Dobrym rozwiązaniem jest też codziennie wiązanie maluszka w chustę na chwilę, po trochu, aby się powoli przyzwyczajał. To także nam daje potrzebne doświadczenie, dzięki któremu z dnia na dzień nasze motanie będzie coraz lepsze, bliższe ideałowi. Tutaj polecam motać dziecko w różnych momentach dnia, aby znaleźć jego indywidualne preferencje. Może się to wydawać trudne i męczące, ale zapewniam Was, że nauka wyniesiona z takiego działania daje ogromne owoce na przyszłość, w relacji ze swoim dzieckiem. Poznajemy niemowlę mocniej i głębiej, a ta wiedza staje się dla nas narzędziem pozwalającym szybko odpowiadać na płacz (czyli po prostu potrzeby) dziecka. Nie ma chyba nic piękniejszego niż miłość, która ze zrozumieniem odpowiada na potrzeby malucha, i zaradza im w najlepszy w danym momencie sposób.
    • Zmienić wiązanie. To, że jedno dziecko szczerze uwielbia kangura i układa się w nim doskonale nie znaczy, że drugie też będzie tym wiązaniem tak zachwycone. Na szczęście świat chustowy oferuje nam wiele (roz)wiązań – korzystajmy z tego bogactwa, a jeśli ciężko jest nam samemu się za to zabrać to znów wracam do początku wpisu – spotkajcie się z doradcą noszenia lub z innym chustującym rodzicem, który pokaże Wam na żywo tajniki chustonoszenia.
    • Jeśli wszystkie sposoby zawiodą i dziecko wciąż usilnie protestuje w chuście, to najlepszym rozwiązaniem będzie… odpuścić i spróbować za jakiś czas. Za kilka dni. Może za miesiąc.

Czasem zdarzają się dzieci, które są po prostu „niechustowe”. Rzadko, ale takie „przypadki” istnieją. Jeśli poza tą cechą maluszka coś Was jeszcze dziwi lub niepokoi w jego zachowaniu, dobrym pomysłem będzie umówić się z fizjoterapeutą dziecięcym (z całego serca polecam pracujących metodą NDT Bobath), aby zobaczył maluszka na żywo, sprawdził jego napięcie mięśniowe, jakość ruchu. Fizjo na pewno pokaże Wam też prawidłową pielęgnację niemowlęcia, która jest niezwykle ważna w psychorozwoju każdego dziecka – w jaki sposób malucha podnosić, odkładać, nosić na rękach, zmieniać pieluchę, i tym podobne. Czasami wystarczy zmienić nasz codzienny sposób pielęgnacji malca (np. zacząć go prawidłowo nosić na rękach, dbając o zawiniętą miednicę, unikając przeprostów kręgosłupa u maluszka), co spowoduje, że dziecko z chęcią zaakceptuje pozycję w chuście. Bywa, że maluszek nie chce przekonać się do chusty, ponieważ ma jakieś problemy z napięciem mięśniowym i jest mu po prostu trudno odprężyć się będąc zamotanym. Nie ma jednak co diagnozować się przez internet, a spotkanie z dobrym fizjoterapeutą na pewno nie zaszkodzi, lecz jeszcze poszerzy Wasze horyzonty.

Tutaj też warto wspomnieć o integracji sensorycznej – niektóre dzieci miewają pewne nadwrażliwości lub podwrażliwości, które utrudniają im spokojnie funkcjonowanie na co dzień. U niemowląt nie mówimy jeszcze o zaburzeniach SI (czyli integracji sensorycznej), lecz o zaburzeniach samoregulacji. To też temat na inny wpis. W każdym razie, jeśli dzieciątko zaraz po zamotaniu, mimo prawidłowego dociągnięcia chusty i poprawnej pozycji wciąż płacze, i zauważycie, że generalnie nie lubi być spowinięte, skrępowane to polecam maluszkowi się przyglądać. Obserwować go i patrzyć, w którą stronę się to rozwija – czy mija, czy pojawiają się jakieś inne niekoniecznie typowe dla niemowląt zachowania, jakie mają natężenie i czy przeszkadzają w normalnym życiu. Terapię SI można zacząć już z rocznym dzieckiem, którą poprzedza diagnoza postawiona przez terapeutę SI. Sama terapia ma formę zabawy :).Podkreślam tutaj, że nie każde dziecko, które mimo naszych usilnych prób chusty nie polubi będzie miało problemy z napięciem mięśniowym albo zaburzenia SI. Warto jednak po prostu naszą pociechę obserwować i pokazać specjaliście, jeśli cokolwiek nas niepokoi.

doradca noszenia chustowy Malec Tuli Nowy Sącz
Tak wyglądało nasze noszenie w chuście około 2 miesiące później. Syn się przyzwyczaił i bardzo chustę polubił :).

A jakie są Wasze doświadczenia? Koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach, na pewno Wasze opowieści to skarbnica wiedzy i inspiracji, którą być może wykorzysta jakaś chustowa zbłąkana dusza :). Może Wasz komentarz pomoże jakimś rodzicom i ich małemu chuścioszkowi.

 

2 komentarze

Skomentuj Luiza Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *